piątek, 22 listopada 2013

***

gdyby świat otworzył oczy
na ciszę
gdyby świat usłyszał
blask światła

z tych ludzkich rąk pochodzi
z głuchoty
ze ślepoty
z  zatwardziałości własnych serc

gdyby świat powąchał
odór gnijących wnętrzności
gdyby świat posmakował
zgniliznę własnych poczynań

z tych zatęchłych umysłów
wzrastają trawiaste pożogi
wrzątkiem z ust wypływa krew
z głupiej zapalczywości władzy

z ich koron i bereł
niby złotych
lecz czernią osmolonych 



środa, 20 listopada 2013

to banał

kopnięty kwadrat
koślawy rąb
sfotografowany paparazzi
naga aktorka

mowa polityka
wyborczą rzucamy kiełbasę
ślina cieknąca z pyska
kulawy kundel dumny mops

zamazana kredą tablica
nieomylny pedagog
cichy dziecięcy głosik
jak klaszcze jedna dłoń

jak ocean mieści się w kropli
ile myśl ma fraktali
jaki jest dźwięk ciszy


Banał stał się powszedniością.
Drukowaną gazetą, przyklejonym bilbordem,
ckliwą, tragiczną telenowelą...
Bo jak w uszach brzmi dźwięk, jednej
klaszczącej dłoni?

 

niedziela, 3 listopada 2013

uśpieni

będą spać na krużgankach
nieocienionych
nie wzniosą murów wyżej
nieba

będą spać
zbyt cicho jęczą góry
ogłuchli
od trąb ryczącego jerycha 

będą spać w materialnych świętościach
wybieleni
niepodobni barwą do światła
zaczadzeni

będą spać
nim wybaczą wieczności
prostoty żywy porządek






sobota, 2 listopada 2013

kochanek

nie dotykaj mych dłoni
moja nagość bez wstydu
rozpostarta horyzontem
przemilcza twoje powątpiewanie

gdy chwilą unosi ramiona
niczym łabędź wzburzonej tafli jeziora
nie patrzy gdy dni zrywa z oczu
wyszeptane płatki róży

nie całuj mych ust
z brzemienia twego ciała rodzą kwiaty
z cicha zapłakane ziemią
cud z siebie złożyłeś w katafalku

nie rozpaczaj obietnicą
na krawędzi pustego kieliszka
moja nagość bez wstydu otuli się deszczem


Wyuczyli nas miłości 
przedrukowanej przez papier.
Wyuczyli nas miłości
obsmarowanej tabloidami...