nie byłam pewna gdy odszedłeś
jak inni wcześniej odchodzili
gdy pytałeś
jak długo stąd idzie się do nieba
gdy trzymałam twoją rączkę
może zbyt małą by unieść słońce
może zbyt dużą by wyczuć sosnowe igliwie
może zbyt wcześnie w przestrzeni nieruchomą
gdy mówiłam popatrz w otwarte okno
na gałęzi topoli przysiadł dzięcioł
posłuchaj
jak rytmicznie w korę stuka
gdy jak promień jasnego światła stałeś obok swego ciała
niczym magiczny świetlik
prawdziwy z życia duch