gdybym miłości swej nie miał
ułożyłbym w stos wszystkie ścięte kwiaty
podpaliłbym go ogniem gorzkiej żądzy
i zdławił rozżarzonymi węglami
gdybym nie znał nad sobą litości
czym byłyby moje okaleczone pięści
dławiące w swym chorym uścisku ziemię
wypatroszoną ze swych drogocennych właściwości
i stałbym się martwym kamieniem
łającym ludzkie kości bezlitości
i stałbym się ciernistym kolcem
który zbrukałby kręte drogi ludzką krwią
więc rozgrzewam w sobie wątłą iskrę życia
gaszę cienie niepewności i pośród nocy jasno
jasno rozbłyskam niczym skarb porannej zorzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz